Translate this blog

poniedziałek, 25 maja 2015

Le Żuk w Górach Świętokrzyskich

W ramach samodoskonalenia i rozwoju techniki jazdy - postanowiłem nauczyć się prowadzić pojazd po bezdrożach. Praktyczna nauka maszyną 4x4 na szkoleniowym torze, a potem nieco zabawy w lekkim terenie. Jednakże celem najważniejszym było połączenie pewnych technik z prowadzeniem Żuka po szutrach. Na razie nie ma bowiem napędu na 4 kapcie, ale czeka go mały przeszczep kiedyś;-) Plan na ten rok zakłada przejechanie kilku ciekawych miejsc Bałkanów, a nie wszędzie dojedziemy asfaltem, stąd konieczność pobrania nauk. 

Pojechaliśmy Le Żukiem w Góry Świętokrzyskie, do zaprzyjaźnionej bazy offroadowej Camp 4x4 i tam przeprowadziliśmy całe zamierzenie;-) Była to nasza pierwsza wizyta, ale już wiemy że nie ostatnia, bo świetnie jeździ się Żukiem w takich warunkach. Przede wszystkim zaprocentował ubiegłoroczny wybór opon typu AT (AllTerrain), które świetnie spisywały się na Złombolowych asfaltach, a teraz własnie pokazały pazur w błocie. Bowiem niestety padało i padało. Lessowe gleby wymieszane z deszczówką zamieniały się w brązowy ił który zaklejał wszystko;-) 


Żuk zrobił trochę zjazdów i podjazdów, tylko raz się wkopał, ale wystarczyło zwykłe wypchnięcie. Cały czas mieliśmy asystę minimum jednego (a momentami i trzech) auta z napędem na 4 koła, ale poza pokazywaniem trasy - nie musiały nas ratować.


Zobaczyliśmy przepiękne formy skalne, wspaniałe wąwozy, fajne szutrowe drogi, w sumie dużo świetnych doznań. Na Żuku zainstalowaliśmy dwie kamery (plus jedna w dłoniach operatora;-), z których wyszedł chyba nawet fajny film - możecie to ocenić sami;-) Jak się podoba to prosimy łapkę w górę...



Jeździliśmy i jeździliśmy nie mogąc nacieszyć oczu kolorami, widokami, drogami, zwierzyną, drzewami i górami;-)



Co jeszcze robiliśmy? Spaliśmy w naszych ukochanych hamakach, testując przy okazji underblanket, czyli szczątkową kołdrę, podwieszaną pod hamakiem. Zapewnia ona sen w ciepełku, bez konieczności walki z karimatą. I okazało się to prawdą;-) Underblanket działa doskonale i bardzo się przyda na tegorocznym Złombolu.


Bardzo pozytywne wrażenie zrobił na nas Camp 4x4 - czysto, fajne wyposażenie, jak ktoś lubi spanie w pokojach - to są takowe do dyspozycji, kto zaś woli namiot (lub hamak) - ma wybór między polem namiotowym a stodołą;-)


Od Warszawy to w sumie jakieś 180 km w jedną stronę, a dla miłośników kiczu jest duża atrakcja - betonowy Tupolew prezydencki - w odległości ledwie kilku kilometrów. Jest na co popatrzeć, a oczy pękają same... Niestety stężenie kiczu jest po prostu potworne...




środa, 13 maja 2015

Ręce powinno się uciąć...

To dość dziwne uczucie jak dochodzisz do swojej własności, legalnie zaparkowanej przed domem gdzie mieszkasz i widzisz że jakiś skurwysyn Cię okradł. Podniósł rękę na Twoją własność. Uczucie jest trudne do zdefiniowania, to coś wymieszanego z żalem, rozczarowaniem współplemieńcami mówiącymi o swoich chrześcijańskich korzeniach, do tego nieco smutku i sporo zwykłego wkurwienia, pół na pół z żądzą natychmiastowej amputacji łap takiego delikwenta.

Spotkało to niestety Le Żuka pod koniec kwietnia. Najprawdopodobniej jakieś gnojki, w tym jeden wymoczek nikczemnej postury, odsunęły boczną szybę i zabrały to co do nich nie należało. W sumie jakiś 1400 zł strat. Można oczywiście powiedzieć że sam sobie jestem winien bo po co zostawiałem w aucie cenne rzeczy. Otóż nie były one na wierzchu, raczej starannie schowane, nie rzucały się w oczy. Trudno się mówi, sądziłem po prostu że jednak nie żyjemy już w Bantustanie, a w kraju cywilizowanym, gdzie w drugiej dekadzie XXI wieku nikomu nie jest już potrzebny kradziony panel od radia. Myliłem się jak widać. 


Udałem się na Policję, bez większego przekonania (kiedyś podobny fakt już zgłaszałem i bardzo się wówczas rozczarowałem), ale o dziwo Pan Policjant przyjął zgłoszenie, wykazał autentyczne zainteresowanie, spisał protokół, podałem numerki seryjne tego co dostało nóżek. Nie liczyłem na ich celowe poszukiwania, raczej na to że odnajdą się może kiedyś przypadkiem, a chuj który je ukradł będzie się z tego musiał wytłumaczyć. I tak zapewne będzie, ale niestety najsmutniejsze jest to że Policja jako instytucja umorzyła dochodzenie już po sześciu dniach. No cóż, to i tak długo szukali, a ja nawet nie mam pretensji. 

Morał z historii jest taki - cieszę się że nie dobrali się do bagażnika, a ja jestem teraz co miesiąc o 120 zł lżejszy - płacę za strzeżony parking. Do tego odkupię nowe elementy, w sklepie, bo w żadnym lombardzie, komisie, czy na giełdzie nie zamierzam napędzać złodziejskiej koniunktury. Ot i życie...

P.S. Mam jednak powody do "radości". Żuk widoczny poniżej parkował w linii prostej jakieś 800 metrów od mojego i został skradziony w całości. Chyba bym tego nie zniósł... Nie wiem co się dzieje z tym światem...




środa, 6 maja 2015

Szukamy partnera Złombolowego

Mamy szerokie plany na to co chcemy robić po Złombolu, o czym zresztą wstępnie wspominaliśmy w tym poście - http://grzmiacyrydwan.blogspot.com/2015/01/klarowanie-trasy.html. Zasadniczo nic nam się nie zmieniło, nadal chcemy ją zrealizować. Aby jednak wyprawa była pełniejsza, fajniejsza, bardziej wow, super i co tam jeszcze - szukamy załogi która z nami pojedzie. I teraz będzie coś na kształt ogłoszenia matrymonialnego;-)

Termin od 15 do 31 sierpnia (z opcją powrotu o dwa dni wcześniej).
Kandydat idealny to ekipa pięciu, sześciu osób w średnim wieku, ale jako że nie jesteśmy starymi ramolami z naftaliną w kieszeniach - może to być ekipa młodzieży - najważniejsze aby nasze i Wasze fale, fluidy i feromony były na podobnym poziomie;-) Z racji bezpieczeństwa i komfortu podróży preferujemy załogę z Żukiem dieslem (Andoria), lub benzynką, ostatecznie Nysa. Chodzi o zapewnienie kompatybilności części, aby każda załoga nie wiozła diabli wiedzą ile gratów. 

Chcemy razem dobrze się bawić i sprawnie przemieszczać, jeśli więc umiecie się w kilkanaście minut skrzyknąć, nie marudzicie na każdym postoju w toaletach i sklepach, oraz błyskiem rozkładacie i zwijacie obóz - to będziemy do Was, a Wy do nas pasować;-) Kolor skóry, używany język, preferencje żywieniowe i seksualne nas nie interesują - akceptujemy po prostu fajnych ludzi;-)

Jeżeli więc jakaś załoga uważa że nasz plan jest fajny (a nie jest on w 100% sztywny, podlegał będzie spontanicznym modyfikacjom) i chce z nami pojechać - niech pisze w komentarzu namiar na siebie - odezwiemy się. 

Na zakończenie - fotka Żuka w Andorze z ubiegłorocznego Złombola;-)


Ads