Translate this blog

piątek, 30 stycznia 2015

Powstaje mały Żuczek

W złombolowej podróży oprócz pieska z kiwającą główką na desce rozdzielczej stał model Żuka A07 - prezent od kolegi - Arendiego. Żuczek w Żuczku pokonał całą trasę i nic mu się nie zepsuło;-) Jednakże z okazji pierwszej rocznicy zakupu dużego Żuka, postanowiłem upodobnić model do jego pierwowzoru fizycznego. Dlatego też został wysłany do firmy TrackerArt gdzie przejdzie metamorfozę.


Na początek maszyna została rozebrana do zera. Blacharz z lakiernikiem zajęli się niezbędnymi poprawkami i nanieśli pierwszą warstwę lakierniczą:


Suzuki Vitara już czeka aby oddać swoje koła. Żeby  było zabawniej - kolor Vitary jest prawie identyczny z kolorem prawdziwej Vitary która oddała swoje koła dużemu Żukowi (widziałem ją;-) Cały model zostanie pięknie wykonany, z bagażnikiem na dachu, boxem i zbiornikiem na nim. Może nawet na desce pojawi się malutki piesek i Żuczek;-) Boki zostaną oklejone reklamami i numerami startowymi - jak w oryginale. Będzie piękny i znowu pojedzie w Złombolu.

czwartek, 29 stycznia 2015

Deltashop ponownie darczyńcą Grzmiącego Rydwanu!

Auto jeszcze zimuje, ale powoli szykuję się do jego przyprowadzenia i dokonania kilku zmian;-) Nie tracąc czasu pytam też ubiegłorocznych darczyńców czy chcą znowu wspomóc dzieciaki i zachować swoje naklejki na Żuku. Dziś Deltashop potwierdził że wzorem Xicorr Watches też chce nadal wspierać Domy Dziecka na Śląsku. Mam deklarację finansową, zasadniczo wymagane minimum 1500 zł darowizn osiągnąłem. Nie spoczywam jednak na laurach i mam szczery zamiar zebrać więcej niż rok temu. 

Krótkie info o Deltashop - to sklep głównie dla miłośników airsoftu - czyli strzelania do siebie plastikowymi kulkami 6mm z bardzo wiernych replik broni. Nie należy go mylić z paintballem, bowiem to nieco inna rozrywka, bardziej promilitarna. Gdybyście chcieli zapoznać się z ofertą naszego darczyńcy - kliknijcie w poniższe logo:


W imieniu całej Złombolowej społeczności, oraz dzieci i swoim własnym, serdecznie dziękuję za wsparcie szczytnej idei. 

Na koniec informacja dla niezorientowanych - pieniądze idą w 100% na cel. Ani złotówka nie wspomaga naszej załogi, ani żadnej innej. Nie jest tez zużywana na żadne cele administracyjne - każda trafia wprost do dzieci.

środa, 28 stycznia 2015

Klarowanie trasy

Wstępnie rozpisałem trasę na 15 dni (bez dni odpoczynku). Zawiera ona etapy o różnych długościach, starałem się nie przekraczać 500 km na dzień bo to bywa mordęgą. W zapasie mam dwa dni, możemy też któryś etap "pożreć" robiąc go dodatkowo po kawałku przez dwa dni, co da nam kolejny dzień wolny. Trasa jest nieco na styk, w razie konieczności obetnę z niej z żalem Albanię z Macedonią. Zdecydowanie chcemy zaliczyć w jednej podróży trzy słynne drogi - czyli przełęcz di Stelvio (to akurat proste bo tam meta Złombola), trasę Transfăgărășan  i Transalpinę w Rumunii. Do tego pobyczymy się na plaży, zwiedzimy Wenecję (po raz drugi;-) i zobaczymy dużo krajów. Nie mamy na razie precyzyjnych planów typu - to muzeum, tamten most i to cudowne jezioro. Będziemy jak w roku ubiegłym brali to co jest i cieszyli oczy widokami. 

Trasa zatem przedstawia się na ta chwilę tak: 


Podzielona wstępnie na dni:

Dzień podróżyDataDystans dziennyCel
114.08296Dojazd do Katowic
215.08387Wiedeń (Austria)
316.08622Bregencja (Austria)
417.08118Davos (Szwajcaria)
518.08224Colico Piano (Włochy)
619.08202Prad am Stilfserjoch, (Włochy)
720.08Bankiet i przerwa na mecie
821.08376Wenecja (Włochy)
922.08557Split (Chorwacja)
1023.08381Bar (Czarnogóra)
1124.08271Ohrid (Macedonia) przez Albanię i Tiranę
1225.08407Okolice Sofii w Bułgarii
1326.08533Bradu (Rumunia) - Transfăgărășan 
1427.08436Zalau (Rumunia) - Transalpina
1528.08434Nowy Sącz przez Satoraljaujhely (Węgry)
1629.08367Warszawa
1730.08rezerwa
1831.08rezerwa
5611

Zobaczymy co uda nam się zrealizować, trasa trudna, wymagająca, ale realna. Cenowo przy założeniu ok. 5 zł za litr ON - wydamy na tej trasie ok. 2800 zł. Liczę mocno na to że jak zjedziemy z Włoch w dół - zrobi się nieco taniej z jedzeniem i paliwem, co powinno nam pozwolić na nieograniczone obżerania się w przydrożnych karczmach z prawdziwym regionalnym jedzeniem. W Barcelonie jeden taki wypad potrafił kosztować 120 Euro za pięć osób, a wcale nie pękaliśmy z przejedzenia;-)

Przygotować musimy tym razem paszporty, bo po drodze kilka nieunijnych krajów. Do tego czeka nas nieco trudniejsze rozliczenie bo nie wszędzie będzie Euro - sporo wymian gotówki nieuniknione. Wykupimy też jakieś dobre ubezpieczenie medyczne i OC. No i znajdziemy fajną ekipę która zechce z nami tą trasę drugim Żukiem zrobić;-)


niedziela, 25 stycznia 2015

Więcej paliwa i w drogę

Bogatszy o doświadczenie zeszłorocznego Złombola postanowiłem wzbogacić maszynę o dodatkowy zbiornik paliwa. Mając dwa baki - będziemy mogli tankować więcej tam gdzie taniej, oraz wyeliminuje nam to problem z szukaniem stacji co kilkaset kilometrów. W tym celu planuję przesunąć tłumik na tył auta, a w jego miejscu umieścić drugi fabryczny zbiornik z Żuka. Ponieważ na razie jest to faza rozważań - w grę wchodzi też płaski zbiornik z Lublina, który ma w sumie ok. 88 litrów pojemności (Żukowy ma 55 litrów). Rozważałem zastosowanie zaworu trójdrożnego z Uaza, ale jest on dość prymitywny i generuje pewne problemy, a ja lubię jak jest wypas;-) 

Podstawowym problemem przy dodaniu drugiego zbiornika jest drugi wlew. W tym wypadku musi się on znaleźć po drugiej stronie auta, niedaleko drzwi kierowcy (zbiornik po obróceniu będzie miał wlew "z drugiej strony"). W tym celu wytnę z dawcy kawałek z osłoną wlewu i wspawam to po lewej stronie auta. Coś tak jak na fotce niżej:


Wyraźnie widać gdzie znajdzie się drugi wlew. Będzie można podjechać z dowolnej strony dystrybutora, a do tankowania drugiego baku przełoży się "pistolet" pod autem. Postanowiłem nie łączyć zbiorników żadnym przelewem, tudzież łącznikiem, bowiem uznałem że lepiej mieć dwa odrębne zbiorniki (mniejsze ryzyko wylania się paliwa z obu przy uszkodzeniu łącznika). Pozostał problem przełączania zbiorników. Tutaj jest pewien problem. W radzieckim UAZie są dwa baki i można zastosować ręczny kranik od tego auta. Koszt to ok. 40 zł. Ma to rozwiązanie dwie wady - po pierwsze przełącza tylko ssanie, a nie powrót paliwa (paliwo nadal wraca tylko do zbiornika pierwszego) - zatem najpierw musiałby zostać opróżniony zbiornik pierwszy, następnie przełączenie na drugi, tymczasem powrót przywracałby w pierwszym zbiorniku paliwo (a dzieje się to dość szybko). Trzeba pilnować aby się nie przelało i nie zaczęło wylewać. Taki problem ma jedna z załóg z którą konsultowałem rozwiązanie. Kiedy pierwszy zbiornik napełni się paliwem - trzeba się znowu nań przełączyć i opróżnić i znowu przejść na drugi i patrzeć jak przybywa przez powrót w pierwszym, itd. Drugą wadą jest brak wskazania poziomu paliwa w dodanym zbiorniku.

Wymyśliłem zatem może pozornie bardziej skomplikowane rozwiązanie, ciut droższe (o 200% :-), ale za to pozbawione wad ręcznego przełączania. Do tego celu posłużą cztery elektrozawory od instalacji LPG - te odcinające benzynę. Jeden kosztuje ok. 45 zł w detalu, do tego dwa przekaźniki po 5 zł, dwa trójniki, trochę kabelków, konektorów i przewodów paliwowych giętkich. Wymyśliłem takie rozwiązanie:
  • na każdy przewód paliwowy (ssący i powrotny) zakładamy elektrozawór. Wymyśliłem że całość umieszczę w podstawie fotela kierowcy aby mieć dobry dostęp w razie konieczności wymiany, lub zmostkowania czy obejścia zaworu, oraz aby zawory nie cierpiały od wody i innego paskudztwa z drogi zbieranego (gdyby wisiały pod autem, ale rozważam jeszcze ich montaż od dołu i jakąś osłonę)
  • tworzę kawałek instalacji elektrycznej która będzie za pomocą dwóch przekaźników naprzemiennie otwierała i zamykała zawory parami, oraz przełączała wskaźnik poziomu paliwa. Z tego właśnie względu najlepiej byłoby użyć drugiego identycznego zbiornika, ale kusi ten większy od Lublina (boję się jednak że nie będzie poprawnie wskazywał poziomu, ale to się jeszcze zbada)
  • montuję prosty dźwigniowy przełącznik zbiorników w podstawie fotela kierowcy, tak abym prawą dłonią sięgał do niego bez problemu
  • może ze dwie diody informujące o tym który zbiornik jest opróżniany;-)
Przygotowałem gustowny schemacik elektryczny:



Jak widać proste jak budowa cepa. Podpinamy elektrozawory do jednego przekaźnika, kabelek idący do wskaźnika poziomu paliwa przechwytujemy z wiązki idącej właśnie pod fotelem kierowcy i dopinamy do drugiego przekaźnika. Jakby ktoś się chciał sam pobawić tym schematem to na końcu postu jest specjalny link. Potem można sobie schemat zmodyfikować. W roli wskaźników i cewek elektrozaworów użyłem diody LED dla lepszego zobrazowania podania zasilania na konkretne elementy. 

Numerki styków w przekaźniku macie poprawnie, widać ze są dwa czujniki poziomu paliwa, jeden wskaźnik i cztery elektrozawory. W sumie nie ma się co w tym zepsuć jeśli tylko porządnie zrobicie instalację. Okablowanie wystarczy o przekroju 1,5 mm2, grubsze zbędne bo nie ma tu dużych prądów, a przekaźniki mają załatwić tylko przełączanie parami. Jak ktoś się bardzo uprze to zrobi to i bez przekaźników, na dużym przełączniku dwustanowym. 

Teraz ważna uwaga - zawory do benzyny stosowane przy instalacjach LPG są zawsze zamknięte kiedy nie jest zasilana ich cewka. Czyli ewentualne spadnięcie kabelka po prostu zamknie zawór uniemożliwiając wypływ paliwa. W sytuacji kiedy z jakiegoś powodu pojawi się problem na zasilaniu elektrozaworów - każdy z nich ma ręczny zaworek otwierający go. Wówczas odpinamy kabelki od elektrozaworów (warto sobie zawory i kabelki przy montażu opisać) i przełączamy parę zaworów z danego zbiornika w pozycję otwarty - ręcznie. To zapewnia nam dalszą jazdę bez konieczności zasilania tego elementu układu.



Przekaźnik dwustanowy, występuje w każdym aucie

System ten zapewni bezproblemowe przełączanie zbiorników wraz z powrotami, oraz da poprawne wskazanie poziomu paliwa w zbiornikach. Nieco zabawy będzie z odpowietrzeniem układu, bowiem konieczne będzie przepompowanie paliwa ręcznie z obu zbiorników aby wyeliminować zapowietrzenia, ale to jest do zrobienia. Jeśli ktoś widzi gdzieś błąd w rozumowaniu - proszę o info w komentarzach.

Jeśli ktoś jest totalnym leniuszkiem to może zastosować takie rozwiązanie. Gotowe, bez rzeźbienia, ale za to ciut droższe no i w razie padu - pada całe, a nie jeden tani zawór lub przekaźnik. Tym niemniej warto wiedzieć że istnieje gotowiec. Gdyby kosztował powiedzmy 150 zł - kupiłbym. Dziękuję koledze Rafałowi za podesłanie linka.




piątek, 23 stycznia 2015

Wypasiona przyczepa do Żuka

Grzebałem sobie spokojnie po portalu OLX.pl i szukałem różnych drobiazgów. Natknąłem się na ogłoszenie które zwaliło mnie po prostu z nóg. Ktoś sprzedawał pół Żuka jako przyczepę campingową (500 zł). Nie, nie łudźcie się - to tylko "chłyt maketindot". To coś o czym mówię wyglądało tak jak na rycinie poniżej (nie odpowiadam za eksplozję gałek ocznych;-).


Uśmiałem się serdecznie z pomysłu sprzedaży czegoś takiego, wrzuciłem link na profil na Facebooku i na tym sprawa się zasadniczo zakończyła. Jednak parę godzin później olśniło mnie że to w sumie genialny pomysł. Żuk ma hak, a dorobienie ładnej, pasującej do niego przyczepy to dość przyjemne wyzwanie. To co widać na foto to koszmar, ale jakby tak wziąć budę w dobrym stanie, odciąć, zrobić sensowne czoło, aby było ładnie, estetyczny dyszel, hamulec najazdowy - to mamy całkiem fajnego kampera;-)

Znajomi doradzili aby przyczepce zrobić łóżka, lodówkę na piwo, mini kuchnię, upchnąć ogrzewanie, piwniczkę na wina, stryszek do suszenia prania, dodatkowy bagażnik na dachu, ogrzewanie gazowe, system audio i video, antenę satelitarną do internetu, słowem możliwości są prawie nieograniczone. Drobną wadą jest niestety ciężar i rozkład masy - tylna oś za bardzo do tyłu - sporo ciężaru pójdzie na hak i położy tył auta. Szkoda, bo pomysł wydawał się naprawdę ciekawy... Taki zespół musiałby fajnie wyglądać na drodze...

czwartek, 22 stycznia 2015

Plany na Złombol 2015

Pierwsze emocje opadły, znamy kierunek Złombola, do startu pozostało ok. 200 dni i możemy w pełni świadomie rozpocząć przygotowania. Na początek niestety lekkim rozczarowaniem okazał się cel - jest nim przełęcz we włoskich Alpach - di Stelvio, którą miałem w planach w ubiegłym roku do zaliczenia podczas  poprzedniej edycji. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło...

Złombol 2015 jest krótszy o jeden dzień i 1000 km, za to bardziej wymagający dla ludzi i maszyn. Po analizie okazało się że to skrócenie dystansu i czasu nie jest takie złe, a i cel bardzo fajny, bo przecież w zeszłym roku nie udało nam się tej przełęczy przejechać (brakło czasu). Załoga jest zgrana, wiemy że jesteśmy w stanie wytrzymać ze sobą 5500 km i tyle chcemy zrobić tym razem w szesnaście dni!

Ułożyłem więc wstępny plan. Mając więcej doświadczenia nie byłem aż tak hurraoptymistyczny i nie planowałem 8000 km na 14 dni jak w roku ubiegłym;-) Za to wymyśliłem trasę przez szesnaście krajów, z przejazdem oprócz przełęczy di Stelvio, również przełęczy Transfogaraskiej w Rumunii. Te dwie trasy bowiem Jeremy Clarksson z Top Gear nazwał najpiękniejszymi drogami Europy - więc zaliczymy je obie na raz i porównamy. Zobaczymy też czy nas Żuk będzie na nich lepiej sobie radził niż pojazdy Clarkssona;-) Zainwestowałem w kamery i przygotujemy dużo fajnego materiału;-)

Stelvio:


Transfogaraska:

Rzućcie teraz okiem na ramową mapkę. Nie zwracajcie uwagi że pomijamy Mostar, czy inne warte uwagi miejsca - to tylko schemat zgrubny. 


Dla chętnych na głębsze analizy - link http://goo.gl/maps/9jlMf - pełna mapka z przybliżaniem itp. Zakładam że uda nam się przejechać całą trasę, biorę oczywiście pod uwagę jej ewentualne skrócenie, ale obie przełęcze są na niej bezwzględnie do zaliczenia;-) Maszyna nie wymaga większych nakładów, powinna dać radę bez atrakcji. W razie awarii - będziemy w krajach gdzie dosłanie części nie powinno być problemem, a znajdziemy tam niejednego zdolnego mechanika wychowanego na komunistycznej konieczności kombinowania. Damy radę...

Jednak bez drobnych przeróbek i usprawnień się nie obejdzie. Żuk z końcem marca wróci z zimowania do Warszawy i przejdzie drobną kurację. Podzieliłem ją na trzy etapy - to co trzeba, to co chyba się da i to co może zrobimy;-)

Co trzeba:

  • wymiana szpilek w przednim prawym kole, przełożenie felgi na zapas
  • reperaturka lub wymiana pompy hamulcowej
  • uszczelnienie wycieków z silnika/skrzyni i montaż pampersa
  • poprawki w elektryce
  • pełna blacha na bagażniku dachowym (dach tropikalny w pełnej wersji)
  • oświetlenie robocze dookoła pojazdu
  • sprzężenie halogenów dachowych ze światłami drogowymi z opcją szybkiego wyłączenia
  • naprawa smoka w zbiorniku paliwa
Co chyba się da:
  • dodatkowy zbiornik paliwa
  • montaż hamulca górskiego (przyda się bardzo)
  • obniżenie o połowę przegrody kabin i montaż obrotnic foteli przednich
  • montaż sprytnego stolika z tyłu
  • montaż haczyków na ubrania
Co może zrobię:
  • instalacja butli LPG do zasilania kuchenki i ogrzewania
  • montaż ogrzewania gazowego

środa, 21 stycznia 2015

Jest CEL!

Machina pt. Złombol 2015 zaczyna się rozkręcać i wchodzić na obroty. Po długim oczekiwaniu, które ciągnęło się nieznośnie - mamy cel - przełęcz dello Stelvio we Włoszech, jedna z najbardziej krętych i najpiękniejszych tras Europy. Będzie bardzo ekstremalnie, bo dojazd przez niezliczone zakręty szwajcarskich dróg!



Na forum dokonano szeregu zmian, zarchwizowano stare wątki, posprzątano dział "Stefa Uczestnika" i niebawem ruszą zapisy;-) Można już dokonywać przelewów zgłoszeniowych - co też skwapliwie uczyniliśmy i jesteśmy jedną z pierwszych załóg które to zrobiły (ze dwa tygodnie temu;-) Ciekawi mnie jak to się przełoży na numer startowy, ale tego dowiem się dopiero 15 sierpnia (numerek nie jest najważniejszy). 

Z ciekawostek - podniesiono kwotę minimalną jaką trzeba uzyskać od darczyńców - do 1500 zł. To spory skok - 50%, ale trzeba pamiętać że całość tej kasy idzie na dzieci, a nie na dom z basenem dla organizatorów;-)

Jeśli więc chcecie jechać w Złombolu - to tutaj znajdziecie komplet informacji zgłoszeniowych:

Zazwyczaj proces zapisów przebiega sprawnie, na początku jest dużo chętnych, potem następuje lekkie wyhamowanie, a na finiszu tłumy wprost walą drzwiami i oknami. Pamiętajcie więc by nie czekać do samego końca;-) 

A na koniec ładna fotka złombolotu;-) Prawdziwi twardziele jechali tym Velorexem. Niestety znowu nie dojechał do mety...

Zdjęcie wykonane przez załogę Kurak Skoda Gang.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Czym na Złombol: Żuk


Dzisiaj będzie poradnik dla osób marzących o kupieniu Żuka lub Nyski i pojechania takim autem na koniec świata, albo chociaż do Chorwacji, Hiszpanii, Albanii, czy też po prostu na przyszłoroczny Złombol. Dlaczego Żuk (lub Nysa) jako pojazd "bojowy"? Przemawia za tymi autami kilka bardzo poważnych atutów. Po pierwsze są to auta dostawcze i pojemne. Po drugie są proste jak budowa cepa (poza przednim zawieszeniem i układem kierowniczym). Po trzecie są tanie (nie dotyczy Nysy) w zakupie i serwisie (tutaj dotyczy również Nysy). Po czwarte i być może najważniejsze - są to auta budzące raczej pozytywne emocje, co nie jest bez znaczenia jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo podczas wyprawy.


Kupienie Żuka (lub Nysy) to dopiero początek. Trzeba wybrać egzemplarz o odpowiedniej jakości, z bogatym wyposażeniem;-) Trzeba też zastanowić się nad rozmaitymi aspektami o których zazwyczaj nie myśli się przy zakupie. I tak, po kolei:


Na ile osób potrzebujemy auto? Lepiej kupić Żuka zarejestrowanego na 7 lub 9 osób niż na dwie. Zawsze da się zmniejszyć liczbę pasażerów w dokumentach, ale zwiększyć już niekoniecznie. Zgodnie z przepisami (a te zmieniały się przynajmniej sto razy) pasażerowie muszą mieć fotele z pasami mocowanymi w fabrycznych punktach kotwiczenia (żaden Żuk poza wersją mikrobus takowych z tyłu nie ma), oraz okno. Jeśli więc kupisz sobie Żuka blaszaka bez okien z tyłu i rejestrowanego na 2 osoby - raczej nie pojedziesz nim w więcej osób.

Żaden Żuk fabrycznie nie miał odsuwanych szyb z tyłu - takowe znajdują się wyłącznie w drzwiach. Można pokusić się o przeróbkę, ale wymaga to niezłej zabawy z wspawaniem ramki. Jeśli oglądasz taki egzemplarz - przyjrzyj się czy wstawione okno nie jest źródłem korozji. Pamiętaj też że kiedyś łatwo było zmienić w papierach to i owo - możliwe więc że oglądany przez Ciebie model A07 - Towos, w rzeczywistości urodził się jako Furgon, któremu dodano okna i ławki i przerejestrowano. Łatwo to poznać - Towos ma z tyłu tapicerkę i podwójne ściany wokół okien. Furgon ma tylko gołą blachę zewnętrzną. 

Silnik Andoria

Silnik - temat rzeka. Są miłośnicy benzynowego S-21 i pijącej ropę Andorii. Sprawa jest prosta jak drut - S-21 jest cichszy na wolnych obrotach, przy wysokiej prędkości hałasuje nie gorzej od Andorii, ta zaś hałasuje zawsze. Najważniejsza różnica jest gdzie indziej - otóż S-21 jest bardziej skomplikowany, szczególnie po zagazowaniu - mamy gaźnik z pływakiem który podczas pracy na gazie lubi się przetrzeć i mamy problemy z jazdą na benzynie, jest też aparat zapłonowy, świece, kable do nich. Mnóstwo elementów które mimo swojej prostoty - nie są niestety najwyższej jakości i lubią zawieść. Andoria jest 100x bardziej prosta - paliwo podane do wtryskiwaczy, kompresja i nie ma siły - musi jechać. Mniej elementów serwisowych, większa dynamika silnika (spod świateł S-21 nie ma szans z Andorią najmniejszych), dobra ekonomia jazdy. Andoria spaliła nam max 12,5 litra ON, a S-21 paliły po 20 litrów LPG, a nieraz i więcej. 


Stan ramy - to jest najważniejsze. Musi być nieskorodowana, bez dziur, Żuk nie może być złamany". Reszta jest do zrobienia, budę można na upartego wymienić na lepszą. Rama jest podstawą. Sprawdzenie ramy wykonujemy za pomocą niedużego młotka - włazimy pod auto i stukamy w ramę ile wlezie - ma dzwonić jakby ktoś w kowadło walił.

Blacharka jest zasadniczo do uratowania, w ostateczności można wymienić budę na inną, zdrowszą. Tym niemniej nadwozie powinno trzymać się kupy, drzwi nie odpadać, itd. 

Wszystkie pozostałe elementy są właściwie mało istotne, bo łatwo wymienne i proste w naprawie. Należy tylko pamiętać że wszystko kosztuje i suma wydatków na przygotowanie auta może być dość wysoka. Kwoty rzędu kilkunastu tysięcy złotych nie są niczym dziwnym, szczególnie gdy poważnie podchodzi się do kwestii związanych z bezpieczeństwem i wygodą podróży. 

Co trzeba zrobić z takim zakupionym autem, jeśli chcemy nim wziąć udział w Złombolu? Czeka nas powiedzmy miesiąc zabawy (wersja dla osób mających dużo czasu, lub ekip), lub więcej jeśli popracować przy maszynie możemy tylko w weekendy. Trzeba najpierw kilka rzeczy przemyśleć, a potem sporo zrobić. 


Po pierwsze należy zastanowić się w ile osób chcemy jechać i pod taką założoną liczbę szykować auto. Maksymalnie w Żuku jechać może 9 osób, ale wówczas bagażnik dachowy jest niezbędny. Nie zalecam osobiście takiej liczby, uważam ze absolutnym maksimum jest 7 osób, a ideałem pięć. Żuk ma tylko 890 kg ładowności, więc 9 osób po 80 kg to już jest 720 kg, do tego bagaże i okazuje się że mamy przeładowaną maszynę która ledwo jedzie. Nasz Żuk w pięć osób, z przeróbkami i wyposażeniem ważył w okolicach 2,5 tony, czyli swojej Dopuszczalnej Masy Całkowitej (DMC). A pamiętać trzeba że silnik ma AŻ 70 KM.

Po drugie trzeba sporządzić plan działań, aby niczego nie przeoczyć. Po trzecie zaś - trzeba ostro popracować;-) Co zatem trzeba przy aucie zrobić?
  • układ hamulcowy to podstawa - kontrolujemy stan okładzin hamulcowych, poprawność działania układu - najlepiej na stacji diagnostycznej sprawdzić siłę hamowania poszczególnych kół. Do wymiany mogą być cylinderki hamulcowe, szczęki itd. Jeżeli to stary układ bez cylinderków samoregulacyjnych - warto pomyśleć o ich montażu. Wypada przeprowadzić pełną diagnostykę i regenerację pompy hamulcowej.  Jeśli układ nie wymaga żadnej naprawy - wymieniamy tylko płyn hamulcowy z płukaniem całego układu. Opcjonalnie - wymiana hamulców przednich na tarczowe od Lublina 2,9t.
  • silnik diesla - pomiar kompresji w cylindrach, jeśli konieczne to jeszcze tzw. próba olejowa - to dużo powie o kondycji silnika. Demontaż wtryskiwaczy i pompy wtryskowej i dostarczenie ich do serwisu specjalizującego się w układach wtrysku. Wymiana rozrządu, oleju w silniku, filtrów. Wymiana oleju w odśrodkowym regulatorze kąta wtrysku. Kontrola i regulacja zaworów. Kontrola i likwidacja ewentualnych wycieków. 
  • silnik S-21 -  pomiar kompresji w cylindrach, jeśli konieczne to jeszcze tzw. próba olejowa - to dużo powie o kondycji silnika. Wymiana świec, kabli zapłonowych. Kontrola (i naprawa) aparatu zapłonowego i gaźnika, oraz regulacja. Wymiana oleju, filtrów. Kontrola i regulacja zaworów. Kontrola i likwidacja ewentualnych wycieków.
  • układ przeniesienia napędu - sprawdzenie skrzyni biegów czy nie szarpie, biegi nie wypadają, nie zgrzytają przy wbijaniu. Wymiana oleju w skrzyni. Wymiana oleju w moście napędowym, który nie powinien nadmiernie huczeć. Kontrola wyważenia wału napędowego i jego krzyżaków. Zalecam oddanie wału do przejrzenia w stosownym warsztacie, szczególnie jeśli to wał łamany od diesla. W przypadku diesla można pokusić się o montaż skrzyni pięciobiegowej z Lublina - warto to zrobić, zyskamy więcej ciszy w środku ze względu na niższe obroty silnika podczas jazdy.
  • układ chłodzenia - demontaż chłodnicy, kontrola jej stanu, płukanie, opcjonalne oddanie do serwisu chłodnic. Sprawdzenie stanu i wydajności pompy wodnej. Płukanie nagrzewnic, sprawdzenie stanu wentylatorów nagrzewnic. Można dodać pompę elektryczną w obiegu nagrzewnic. Dorobienie dodatkowego wiatraka pchającego powietrze przed chłodnicą. Dorobienie tunelu za chłodnicą, który poprawia bardzo przepływ powietrza i praktycznie eliminuje ryzyko przegrzania silnika w korku. Warto też przed wyjazdem w ciepłe tereny spiąć na krótko elektromagnes wentylatora. 
  • układ elektryczny - porządny przegląd alternatora i jego remont. Wymiana reflektorów na nowe (są tanie!), wymiana puszek bezpieczników na bagnetowe UNI (tez tanio). W S-21 zmiana modułu zapłonowego na elektroniczny. 
  • układ kierowniczy - wymiana drążka kierowniczego z krzyżakami (na nim są największe luzy). Kontrola stanu przekładni kierowniczej, jeśli jest sprawna - wymiana oleju w niej i regulacja luzu kierowniczego. Sprawdzenie  drążków kierowniczych i ich końcówek. 
  • układ paliwowy - kontrola szczelności (szczególnie diesel), wskazana wymiana przewodów elastycznych na nowe. Wymiana filtra paliwa. Trzeba sprawdzić czy wskaźnik poprawnie pokazuje poziom paliwa. Można pokusić się o dodanie drugiego zbiornika, co przy długich podróżach ma spory sens bo pozwala szukać tańszego paliwa.
  • zawieszenie - sprawdzenie strzemion tylnych resorów, opcjonalnie wymiana jarzm i gum w mocowaniach. Jeśli pióra zużyte - wymiana resorów. Sprawdzenie luzów w przednim zawieszeniu i raczej na pewno kompleksowa wymiana wszystkich mimośrodów z ich smarowaniem. Wymiana kompletu amortyzatorów.
  • koła - największa bolączka. Oryginalne koła są dętkowe i często ze starymi oponami. Auto które jedzie w taką  trasę nie może mieć starych kartofli. Będą eksplodować jedna po drugiej. Trzeba niestety zainwestować w zestaw felg od Lublina (dostępne 15 i 16 cali) i komplet opon bezdętkowych. Samych opon bezdętkowych nie zaleca się zakładać na oryginalne felgi dętkowe - ryzyko zejścia opony w specyficznych momentach jej pracy. Można też zainwestować w felgi z KIA lub Suzuki - byle rozstaw śrub wynosił 139,7 x 5. Koszt trzeba przyjąć na ok. 1500 zł za komplet felg i opon. I nie warto szukać tutaj oszczędności. Opony nie muszą być do auta dostawczego, Żuk nie jest aż tak ciężki. Ważne będzie tylko dobranie ciśnienia w kołach aby opony się nie grzały bo to powoduje przyspieszone zużycie (trzeba dobrać je eksperymentalnie - co ok. 50 km sprawdzić ręką temperaturę opon przednich i tylnych. Jeśli tylne są cieplejsze - dodajemy 0,5 atm i jedziemy kolejne 50 km, aż do uzyskania podobnej temperatury - u nas było 2,2 atm z przodu i 3,6 atm z tyłu). Koło do Żuka powinno mieć minimum 70 cm wysokości, im większe tym niższe obroty koła i silnika, niższe zużycie paliwa i mniej hałasu.
Powyższa lista jest powiedzmy zbiorem tego co zrobić trzeba i wręcz wypada. Da to pewność co do istotnych podzespołów i zapewni sporo świętego spokoju. Natomiast jest jeszcze lista komfortowa, podnosząca ogólną wygodę podróży;-) Na podstawie własnych doświadczeń i innych załóg można wymienić:
  • wyciszenie Żuka. Jak skończymy go wyciszać, to zaczynamy wyciszenie od nowa;-) Tego nigdy za dużo, dlatego w jednym z odcinków napiszę zbiorczo o wyciszaniu.
  • dodanie drugiego akumulatora i separatora do jego ładowania. Spokojnie mieści się pod siedzeniem pasażera wraz z pierwszym.
  • dorobienie drugiej instalacji elektrycznej z której zasilimy z tego dodatkowego akumulatora wszelkie urządzenia typu oświetlenie campingowe, CB radio, system audio, przetwornicę 230V, lodówkę i co tam jeszcze wymyślimy. 
  • wymiana foteli przednich na bardziej komfortowe
  • przebudowa tyłu (w zależności od ilości osób), aby oddzielić bagażnik z półkami, lub np. uzyskać rozkładane duże łóżko. Można tez skonstruować ramę i osadzić na niej fotele przednie z dowolnego auta. Byle wygodne;-)
  • montaż bagażnika dachowego - tutaj zalecę pokrycie go całego blachą aluminiową. Przy wyjazdach w ciepłe kraje zadziała to jak tzw. dach tropikalny, ograniczając znacznie nagrzewanie pojazdu).
  • zainstalowanie w bagażniku (nawet jeśli nie jest oddzielony od reszty auta) przynajmniej jednej półki - znacząco ułatwi ona zapakowanie auta. 
  • wieszaki na ubrania, stolik w tylnej kabinie, rolety na szybach, przyciemnienie szyb.
  • halogeny dachowe, warto podłączyć je poprzez przekaźnik do świateł drogowych. 
  • zabudowa półki nad przednią szybą - sporo można na niej zmieścić.
  • zabudowa ministolika na pokrywie silnika
  • montaż przesuwnych szyb z tyłu, ale jeśli auto ma dobrze zrobioną izolację boków i dach tropikalny - są zbędne. 
  • warto pomyśleć też o skonstruowaniu sensownego schowka na elektronikę itp. cenniejsze rzeczy. Tutaj każdy musi się sam wykazać intelektem, gotowego przepisu nie dam.
Pracy wedle powyższej listy jest mnóstwo. W moim przypadku to było 8 miesięcy i worek z kasą o rozmiarach jakichś 17 tys. zł. Znam załogi które wydały ponad 20 tys. i nie skończyły maszyny tak jak by chciały. Jak zrobicie swoją maszynę - tak przecież pojedziecie;-)



sobota, 17 stycznia 2015

Film z WOŚP 2015

Le Żuk powstał głównie jako auto wyprawowe, ale wykorzystywany jest do różnych działań związanych z celami charytatywnymi. Brał (i znowu weźmie) udział w Złombolu, a teraz został zaproszony do udziału w finale WOŚP w Piotrkowie Trybunalskim. Jako że tam spędza zimę w ciepłej hali, nie stanowiło to większego problemu;-) 

Trochę było problemów z rozruchem leniwego silnika, ale po chwili pracował idealnie. Żuk chętnie pokonał kilka kilometrów i stanął na parkingu przy piotrkowskim oddziale Uniwersytetu Świętokrzyskiego. Tam ustawiały się różne klasyki, wozy bojowe Straży Pożarnej, Straży Miejskiej i Policji. Było sporo do oglądania, zainscenizowany nawet całkiem ładny "dzwon" dwóch aut i zaprezentowano akcję ratowniczą z użyciem ciężkiego sprzętu. 


Mnie osobiście najbardziej zainteresował pożarniczy Star 25 z OSP w Przygłowie (9km od Piotrkowa). Starannie obejrzałem, sfilmowałem, pogadałem, wysłuchałem historii i informacji o wyposażeniu. Za to wszystko bardzo druhom dziękuję. Poniżej film pokazujący jak dobrze jest staremu Starowi na strażackiej emeryturze;-) Miłego oglądania.

wtorek, 13 stycznia 2015

Xicorr znowu wspiera dzieci!

Ci pilniejsi czytelnicy wiedzą co to jest Xicorr. Ci nowi zaraz się dowiedzą;-) Xicorr to polska manufaktura zegarkowa. Mieści się w Warszawie, na Pradze i wymawia się jej nazwę po warszawsku - Sikor - czyli zegarek gwarowo. Produkują kultowy model zegarka Warszawa M20 i szykują się do wypuszczenia Polskiego Fiata Akropolis i Syreny Sport (nawet są już przedpłaty na Fiata;-)  

Warszawa M20 nr seryjny 017

Zegarki robią piękne, z duszą i pasją. Mechaniczne maszyny, tak jak nasze stare auta - bez elektroniki, czysta praca mechanizmu. Xicorr w ubiegłym roku w styczniu został darczyńcą naszej załogi. W tym roku mamy już zapewnienie że ponownie wesprze dzieci i jego naklejka reklamowa pojedzie znowu w świat. Serdecznie dziękujemy w imieniu dzieci i całego Złombola. 

Żuk w Saint Tropez z reklamą Xicorr'a

Swoją drogą - wiem o przynajmniej dwóch Złombolowiczach którzy kupili Warszawę M20 bo zobaczyli reklamę na naszej maszynie i zaciekawiło ich to. Namacalny dowód że reklama działa;-)


Xicorrowi życzymy wielu fajnych zegarków. Jest jeszcze tyle polskich aut które można uwiecznić w ten sposób...

Minął rok...

Dokładnie rok temu założyłem tego bloga. Był pomysł, pozostało go zrealizować. Kosztowało to mnóstwo pracy i worek dukatów, ale było tego warte. Całkiem sporo osób śledziło moje poczynania i dopingowało mnie. Wszystko udało się niemal idealnie. Teraz czeka nas kolejna wyprawa w ramach Złombola bo to po prostu wciąga. W momencie kiedy piszę te słowa - jeszcze nie wiemy dokąd, wiadomo tylko że start 15 sierpnia, opóźniło się bowiem tradycyjne sylwestrowe ogłoszenie. Za oknem nadal styczeń, pewnie gdzieniegdzie leży śnieg, ale w całej Polsce ludzie rozpoczynają przygotowania do swojej wyprawy życia. Może i Ty, czytelniku tego bloga, zdecydujesz się zrobić coś dla siebie i dzieci z domów dziecka? Wstaniesz, powiesz "POJADĘ" i zrealizujesz ten plan? Pamiętajcie że słowo "KIEDYŚ" to najgorsze ze słów...

Będę starał się pomóc w miarę moich możliwości chętnym do wyjazdu na Złombol. Przygotowałem kilka artykułów o autach nadających się na tą imprezę, a kiedy znany będzie cel - wyszukam fajne, warte uwagi i odwiedzenia miejsca i o nich również napiszę. Jeśli ktoś ma jakieś pytania - można pisać do mnie na adres zlombol@biegala.pl, można tez zadawać pytania w komentarzach do artykułów na tym blogu, lub szukać wsparcia na złombolowym forum. Tam tez się udzielam;-)

Na przełomie marca i kwietnia planuję obudzić Le Żuka i pojawiać się nim regularnie na spotkaniach Youngtimer Warsaw pod Stadionem Narodowym. Niestety z różnych względów przebudowa maszyny do wersji 2.0 została odłożona w czasie - może o rok, może o dwa. W tym roku Żuk dostanie tylko trochę udoskonaleń typu wieszaki, stolik, półka z tyłu i może system CarPC. O wszystkim będę oczywiście pisał tutaj. 

I na zakończenie - wspominkowe fotki Le Żuka;-)


Tak było rok temu w styczniu, 400 km od Warszawy



A tak we wrześniu, 1994 km od Warszawy;-)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Jest film Terenwizji!

Długo to trwało, ale wreszcie Terenwizja zmontowała swój film ze Złombola 2014. Apetyty były bardzo zaostrzone po dziele ze Złombola 2013, które zainspirowało mnóstwo ludzi do wyjazdu w edycji 2014. Pędzili na złamanie karku na drugi koniec Europy;-)

Niestety w moim odczuciu - szału nie ma. Film jest za krótki i taki "bez pomysłu" - a trailer zapowiadał ucztę dla oczu i uszu. Co by jednak nie mówić - 16 tysięcy wyświetleń w jakieś 12 godzin to jest zacny wynik;-) Obejrzeć trzeba i pojechać w tym roku też. Zatem kto jeszcze nie widział - niech się bierze do oglądania;-)


Naszego Żuka udało się nam wypatrzeć dwa razy (ale nie próbujcie bo jesteście bez szans:-), oraz raz widać naszą LEDową żarówkę podczas naprawy;-) Za to parę zaprzyjaźnionych załóg widać nieźle;-)

niedziela, 4 stycznia 2015

Odrobina nowoczesności;-)

Świat idzie naprzód i iść z nim trzeba, bo kto staje, ten się cofa;-) Dlatego też Grzmiący Rydwan doczekał się swojego profilu na Facebooku. Nowy rok to i nowe medium. Długo się przed tym broniłem (nie chciało mi się po prostu), ale czasem chcę szybko opublikować coś co jest zbyt małe na regularną notkę tutaj, a zasługuje na krótką wzmiankę. Facebook jest do tego idealny po prostu. 

Wierni czytelnicy tego bloga nie mają się o co martwić - trochę pracy przy maszynie mnie czeka, notek będzie dużo. Do tego kolejne podróże. Plany są szerokie, zobaczymy co z nich wyjdzie, bo jak zwykle redukcje będą nieuniknione;-( Niebawem opublikuję realną listę tego co planujemy na ten rok;-) Tymczasem zaś zapraszam wszystkich mających konto na Facebooku do zalajakowania naszego profilu w tej społecznościówce. Link ukryty w obrazku;-)


Na wypadek jakby link nie działał poprawnie - szukajcie profilu Grzmiący Rydwan 

piątek, 2 stycznia 2015

Jest data!!!

W noc Nowego Roku (tak naprawdę to po północy 2.01;-) Organizatorzy Złombolu zręcznie podgrzali atmosferę, zmieniając swoje zdjęcie w tle na Facebooku na poniższe:


Data jest więc znana, ale kierunek nie. Biorąc pod uwagę tradycyjny "płodozmian" czyli naprzemiennie kierunek ciepły i zimny - data sugerowałaby utrzymanie tradycji, popatrzmy zresztą na tabelkę na Wikipedii:

RokLiczba załógDojechało załógCelUzbierana kwotaTermin
200722Monte Carlo12 792,77 zł
20081311Monte Carlo37 631,55 zł04.09.2008 - 07.09.2008
20092117Koło Podbiegunowe43 989,08 zł04.07.2009 - 08.07.2009
2010121107Istambuł172 328,33 zł04.09.2010 - 07.09.2010
2011134102Loch Ness231 791,42 zł23.07.2011 - 27.07.2011
2012206167Archaia Olympia346 584,42 zł15.09.2012 - 19.09.2012
2013147110Nordkapp302 738,73 zł10.08.2013 - 14.08.2013
2014342310Lloret de mar652 072,81 zł [1]13.09.2014 - 17.09.2014
2015bdbdbdbd15.08.2015 - ???
Kierunki zimne startowały zawsze w lipcu, lub najpóźniej 10 sierpnia. Tutaj mamy 15 jako start, co nie do końca podtrzymuje że jednak będzie to kierunek zimny jednak, gdyż organizatorzy w poprzednim komunikacie pisali że w miejscu docelowym jest spore oblężenie wakacyjne. Nie kojarzę żadnego zimnego kierunku gdzie masa luda robi tłok;-) Za to na pewno wiem że taki problem może być w Turcji, o której bardzo marzę, a start w wakacje może być celowo po to, aby przyciągnąc jak najwięcej uczestników - w końcu 652 tysiące złotych w 2014 roku to lawinowy skok. A każda złotówka wzbudzi uśmiech na twarzach dzieci. 

Zatem czekamy nadal;-)

czwartek, 1 stycznia 2015

Nowy Rok i nic...

Mamy Nowy Rok, ale niestety nadal nie wiemy gdzie i kiedy pojedziemy. Organizatorzy zamieścili kilka godzin przed północą sylwestrową komunikat z życzeniami i przeprosinami, że jednak na razie nic nie powiedzą. Treść poniżej:

"Życzymy wam szczęśliwego nowego roku i czasu na nowe podróże (z nami )!!
Bardzo chcieliśmy podać datę wyjazdu zanim nastąpi 2015, ale miejsce docelowe jest mocno oblegane w czasie wakacji i wciąż czekamy na potwierdzenia pewnych imprez na miejscu (więcej wolnych miejsc na campingu etc) 😀
Sobie życzymy jeszcze większej kasy dla dzieci dzieciaków, czasu na organizację i samych dobrych ludzi na drodze !!!!!"


Tak więc nadal nic nie wiemy, spekulacji za to sporo. Informacja o wakacjach i oblężeniu miejsca docelowego sugeruje wcześniejszy start, czyli chłodny kierunek, z tym że nie bardzo wiadomo jaki, bo jest ich mało, a właściwie wcale;-) Zatem nadal czekamy cierpliwie i życzymy sobie i Wszystkim innym wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!!!

Ads