Jesli ktoś kiedyś siedział w śmigłowcu to wie że jest tam mnóstwo uroczych przełączników dźwigniowych. Jako że parę lat w lotnictwie wojskowym przepracowałem i w niejednym śmigle czas spędzałem - postanowiłem zastosować takie akcenty w Żuku. Na ten pomysł wpadłem podczas pamiętnej podróży, kiedy to kupiłem Żuka i jechałem nim do Warszawy, ale dopiero dziś nastąpił (prawie) finał realizacji.
Rozpocząłem od wykonania szablonu, bo płytę z której miało powstać czoło półki miałem dociętą w prostokąt. Szablon pozwolił wykonać specjalne ukośne i lekko półokrągłe cięcie. Potem sporo trasowania pod otwory na radia, głośniki i przełączniki. Na deser - cięcie wyrzynarką, dużo wiercenia i piłowania. Powstało to co poniżej.
Docelowo ta płyta ma być oklejona jasnoszarym skajem, podobnie jak czoła płyt w samej desce. Aby przyzwyczaić się do tego i ustalić czy to na pewno dobry pomysł - pomalowałem płytę sprayem w zbliżonym do pożądanego odcieniu.
Na koniec zaś najprzyjemniejsza praca, czyli uzbrajanie. Zainstalowałem woltomierze od obu akumulatorów, przełączniki oświetlenia dachowego, przełącznik do szybkiego odłączenia CB, oraz dwa głośniki - pierwszy do CB, bo oryginalny jest teraz zasłonięty, a drugi do nawigacji. Być może będę musiał dodać jeszcze mały wzmacniacz audio do nawigacji, ale to wyjdzie w praniu.
Seria przymiarek, poprawek, drobnych zmian i podłączyłem instalację (częściowo). Zainstalowałem też panel na miejscu. Świetnie sprawdziły się woltomierze - rzutem oka widzę jaki jest status ładowania i czy separator załącza ładowanie akumulatora akcesoryjnego po naładowaniu głównego.
Jak widać wyżej - wszystko ładnie wygląda i jest bardzo funkcjonalne. Być może będę musiał nakleić na woltomierze nieco mlecznej folii aby osłabić ich moc, ale to wyjdzie po nocnych jazdach. Przełączniki dźwigniowe mają w dźwigienkach diody LED, nie da się więc przeoczyć że któryś dachowy halogen lub lampa robocza pracują. W czasie normalnej jazdy wszystkie muszą być wyłączone.
Nadmienię jeszcze że wydałem dzisiaj całe 21 zł w sklepie z CB - kupiłem kabelek do podłączenia radia i blaszkę do mocowania gruszki. Bez tych elementów nie miałbym tak ładnie ukończonego panelu na półce.
Na zakończenie dzisiejszej notki - kiedy już wszystko zrobiłem i byłem gotowy do wyjazdu na dzisiejsze spotkanie Złombolowe - w Żuku przestały działać kierunkowskazy. Kompletnie wyparowały. Okazało się że padł przerywacz. Na szczęście to Żuk, a nie jakieś nowoczesna plastikowa padlina do której bez kompa diagnostycznego nie ma co podchodzić.
W Żuku są bowiem dwa przerywacze - jeden od kierunków, a drugi od awaryjnych. Są identyczne, problem rozwiązało przełożenie kabelków miedzy nimi. Bez awaryjnych chwile przeżyję, a i tak miałem kupić przerywacz elektroniczny;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz