Dzisiaj krótko i na temat. Zaatakowałem szyberdach z marszu. Najpierw pojechałem po brzeszczoty do wyrzynarki (15 zł za 5 sztuk), dokupiłem przy okazji nieco drobiazgów warsztatowych. Następnie udałem się do Le Żuka i tam uważnie przestudiowałem obrazkową instrukcję (taki komiks dla ułomnych), oraz obejrzałem szablony. Kiedy cała procedura ułożyła się w głowie - rozpocząłem proces przymiarek i mozolnego mierzenia. Margines błędu przy montażu szyberdachu wynosi zero i musiałem bardzo uważać.
Od tych znaczków wszystko się zaczęło;-)
Najpierw od wewnątrz kabiny wymierzyłem ramką jak ma być szyber ustawiony. Odznaczyłem specjalny punkt montażowy i od dołu przewierciłem podsufitkę i dach na wylot. Poczułem się jak zbrodniarz;-) Potem wlazłem na dach i w oparciu o tenże otwór, dokonując serii pomiarów ustawiłem szablon i przykleiłem go do dachu. Kolejny krok to dwa otwory w wyznaczonych w szablonie miejscach. Następnie od dołu przykręciłem przez owe otwory dolny szablon. Odrysowałem na podsufitce kształt szybra.
Pozostało wycięcie dziury w dachu. Odrysowanie z szablonu kształtu na dachu i nawiercony otwór startowy, a potem to już pracowite rżnięcie wyrzynarką. Nie było łatwo. Okulary parowały, ale bez nich miałem pełne oczy wiórków blachy i pyłu z przecinanej jednocześnie płyty podsufitki. Do tego oczywiście trzeba było pilnować prostoliniowości cięcia i pracowicie wyrabiać rogi na półokragło. Co by nie mówić - dreszcze emocji były i to takie solidne. Samo zaś cięcie wyrzynarką z drobnym brzeszczotem było całkowicie bezproblemowe - blacha poddawała się bez oporów, nie wyginała, nie uszkadzał się lakier.
Dach celowo założyłem najdalej z tyłu kabiny jak się dało, aby nie kolidował z półką na CB i resztę gratów. Wyszło chyba dobrze;-) Pewnym problemem były przetłoczenia usztywniające w dachu, a konkretnie jedno środkowe. Musiałem je lekko naciąć i wyprostować dach. Nacięcie było niezbędne bo przetłoczona blacha jest rozciągnięta i nie da się bez wyskoczenia w innym miejscu wyprostować. Dzięki wzdłużnemu nacięciu na 2 cm w kierunku przedniej szyby, w najniższym miejscu przetłoczenia - spokojnie wytraciłem nadmiar blachy przy prostowaniu. Szczelinkę zabezpieczyłem antykorozyjnie i uszczelniłem silikonem.
Nieco atrakcji przysporzyło przeciągnięcie zasilania szyberka, oraz jego kalibracja aby się równo odsuwał. Trzeba być czujnym, bo nie każdy szyber da się bezproblemowo do Żuka założyć - kąt wygięcia dachu jest dość nietypowy jak na dzisiejsze auta, ale na szczęście ten akurat pasował bez większego problemu, acz na krawędzi zakresu dopasowania. Na koniec pozostały prace dekoracyjne, czyli montaż fartucha i takie tam drobiazgi. Pozostało jeszcze ładnie umyć podsufitkę i szyber i można montować półkę na miejsce.
Wyprostowane przetłoczenie
Szyber na miejscu.
Podsumowując - nigdy więcej montażu szyberdachu. Za dużo mnie to stresów kosztowało. O niezwykłej wręcz ilości gąbeczki i trocin jakie nasypały mi się w oczy i włosy podczas prac w kabinie - nawet nie wspomnę. Było to ciekawe wyzwanie - nie zaprzeczam, podołałem mu i jestem z tego bardzo dumny. I nie chcę raz jeszcze zdecydowanie;-) I chyba odpuszczę sobie szyber w tylnej kabinie.
Krzysztof - raz jeszcze specjalne podziękowania za szyberdach - zapewnił mi mnóstwo emocji;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz